czwartek, 17 grudnia 2015

Jak to się stało?

Jesteście ciekawi jak to się stało, że zajęłam się rękodziełem? Odpowiedź jest banalnie prosta - urodziłam dziecko! Najpierw jedno, a potem drugie i to w tym samym roku! Podwójne wyzwanie, ale jakby tego było mało dorzucałam sobie kolejne. Uwielbiam wyzwania!
Jakoś tak się dzieję, zapewne przez hormony i cud związany z narodzinami nowego potomka, nowego życia, nowego ciałka i nowej duszyczki, że ta miłość matczyna niczym jasna poświata wokół nas sprawia, że mamy nagle ogromną cierpliwość i budzi się w nas kreatywność. I tą kreatywność przelewamy na początku właściwie byle gdzie. Aż w końcu okazuje się, że oto nauczyłyśmy się szyć, dziergać, pisać, lepić. I dziwnym trafem zawsze te nasze działania jakoś skupiają się w sferze dziecka. I to ono nas inspiruje i motywuje. To, które w nocy nie daje spać, a w dzień odpocząć i nie odstępuje na krok i my z wzajemnością nie odstępujemy na krok swojego dziecka. Mimo wszystko znajdujemy czas i ochotę na tworzenie, I to tworzenie nas relaksuje.



Tak również było ze mną. Zaczęło się od przerabiania starej biżuterii. Potem przyszły pierwsze zamówienia, pierwsze półfabrykaty, powstały pierwsze kolczyki. Potem okazało się, że w internecie jest mnóstwo kursów, tutoriali, inspiracji. Nic tylko usiąść i działać. Nagle okazuje się, że to nasze dłubanie się komuś podoba i nagle bum! Zdajemy sobie sprawę, że to jest to co kochamy i w tym jest nasze spełnienie. Jeśli dodatkowo ktoś w nas wierzy i wspiera, to już rosną nam piórka i wiemy już, że to jest to co chcemy robić.
Nie wiem czy dawniej też tak było, ale przypuszczam, że własnie głównie internet i łatwiejszy dostęp do narzędzi sprawił, że mamy taki mały boom działalności właśnie prowadzonych przez mamy, które doznały olśnienia w okresie macierzyństwa. I te działalności właśnie skupiają się głównie na rękodziele skierowanym do dzieci i mam.
Niektórym to hobby mija, niektórzy nazywają to pasją, a niektórzy nie potrafią już bez tego żyć.
Chociaż początki bywają trudne i żmudne, nie należy się poddawać. Tylko ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć. Szukać swojego stylu, swojej techniki i ją doskonalić. Ja bardzo długo błądziłam po wielu technikach i jeszcze bardzo wielu chciałabym chociaż spróbować. W całej tej gmatwaninie na szczęście udało mi się odnaleźć siebie i wiem już w jakim kierunku zmierzam i co chcę robić.
Lubuję się w klimatach boho i taki klimat chcę wprowadzić na salony i zarazić nim cały świat. Najlepszym moim przyjacielem okazało się szydełko. Zawsze myślałam, że szydełkować można tylko czapki i szaliki. A tutaj odkrycie! Można stworzyć maskotki z duszą! Można tworzyć biżuterię!! Tak! Bransoletki wężowe tworzone są właśnie za pomocą szydełka i milionów koralików  - no może przesadziłam z tym milionem. To są tylko nieliczne przykłady. Stworzyć można dosłownie wszystko.
I nie myślcie, że od początku wszystko co robiłam było piękne, oczywiście wtedy tak sądziłam. Ale teraz.. Zobaczcie sami oto moje pierwsze prace.









A wy? Jak zaczynaliście? Pokażcie swoje pierwsze prace! Czekam na wasze historie.

Ps. Mam nadzieję, że moje następne prace będę odbiegały jakością i będzie widać różnicę, mam nadzieję, że na lepsze, ale to już ocenicie sami.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję że jesteś!!!

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka